Przez to, że jestem zawalona lekcjami i nauką , ostatnio wchodzę do kuchni tylko po to, żeby zrobić śniadaniową owsiankę lub pancakes, ale dzisiaj, ze względu na to, że cały dzień siedzę w domu, wygospodarowałam trochę czasu na upieczenie ciasta. Wymyśliłam je wczoraj wieczorem, bo jak zwykle kiedy nie mogę zasnąć zaczynam wymyślać różne przepisy :D Dzisiejsze ciasto to propozycja dla miłośników ciast mokrych, zbitych, konkretnych. Ciasto jest dosyć słodkie, przez co idealnie pasuje do czarnej, mocnej kawy lub gorzkiej herbaty. Nie ma w nim ani odrobinki tłuszczu, więc ukrojcie sobie większy kawałek :)
Składniki:
2 saszetki brązowego ryżu (200 g. przed ugotowaniem)
niepełna szklanka cukru trzcinowego 120 g.
300 g. jogurtu naturalnego odtłuszczonego
3 jaja
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 x kisiel (z cukrem)
60 g. zarodków pszennych
+tortownica 21-22 cm.
+cukier puder
+dowolne owoce
Ryż gotujemy około 20-25 minut. Ugotowany ryż odcedzamy i przesypujemy do miski do wystygnięcia. Następnie blendujemy, aż ryż stanie się lekko ,,rozpaćkany" (tak, żeby jeszcze zostały ziarenka) W drugiej misce łączymy jogurt, jajka, cukier, proszek do pieczenia. Miksujemy. Po chwili dodajemy ryż, kisiel w proszku i zarodki. Miksujemy około 5 minut. Ciasto będzie lejące, ale właśnie takie ma być, więc się nie stresujcie, że coś nie wyszło :) Masę przelewamy do tortownicy wysmarowanej tłuszczem i posypanej np. zarodkami pszennymi, otrębami itp.. Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni i pieczemy ciasto około 50-60 minut (do tzw suchego patyczka i ściętego wierzchu.)
UWAGI:
- Nie polecam piec w tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia, bo brzegi ciasta po wyjęciu będą krzywe. ( Ja niestety piekłam w tortownicy wyłożonej papierem)
- Nie piec w temperaturze wyższej niż 190 stopni, bo ciasto pęknie.
|
efekt użycia papieru do pieczenia widoczny na zdjęciu... |
PS Wiem, wiem, dzisiaj mamy Dzień Czekolady a u mnie całkiem nieczekoladowy wypiek, ale szczerze przyznam, że nie jestem fanką czekoladowego ciasta. Za to czekoladę ,,nie przetworzoną" wręcz uwielbiam i bardzo, ale to bardzo kuszą mnie dwie 300-gramowe tabliczki mlecznej czekolady leżące na kuchennej ladzie, których nie mogę ruszyć, ponieważ są przeznaczone na prezent.. Co za szkoda :D Skonsumowałam za to kilka kostek czekolady białej.. ale mam nadzieje, że taka też się liczy :D A Wy, upiekliście dzisiaj czekoladowe słodkości czy tak jak ja, zadowalacie się kostkami ? :)
Dodaję do akcji: